wtorek, 16 października 2012

VI Są rzeczy, których wolałbyś nie wiedzieć Part III

Był koniec lata, a ja miałam zaledwie piętnaście lat. Dokładnie pamiętam ten wieczór, kiedy po kolejnej awanturze i kolejnych ciosach w twarz postawiłam uciekać. Nie miałam dużo czasu, więc zabrałam trzy pierwsze rzeczy, o których pomyślałam – pieniądze, dokumenty i gitarę. Po wyjściu z domu bardzo długo szłam, mijając kolejne dzielnice miasta. Mimo ciepłej nocy czułam się całkowicie zziębnięta i opuszczona. Widząc pierwszą stację benzynową, skręciłam i kupiwszy kawę, usiadłam na krawężniku. Bezmyślnie szarpiąc struny gitary, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, w jak kiepskiej sytuacji się znalazłam. Ciężko westchnęłam, naciągnęłam mój kapelusz na twarz i postawiwszy przed sobą kubek kawy, zaczęłam grać „Knockin’ On Heaven’s Door” Gunsów. Ponuro spuściłam głowę.
- Ładnie grasz – czyjś obcy, męski głos wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam do góry. Mężczyzna był wysokim brunetem z czarnymi oczami i kilkudniowym zarostem na kwadratowej szczęce. W ręku trzymał kubek z kawą.
- Dziękuję – mruknęłam ponuro, ponownie spuszczając głowę. Usiadł obok mnie.
- Czy to nie za późna pora dla takiej nastolatki jak Ty?
- Nie, jeśli nie ma się dokąd wracać – odwróciłam głowę, aby uniknąć jego wzroku.
Zamilkł na chwilę, niepewnie bawiąc się swoją kawą.
- Jestem Andrzej – odezwał się w końcu.
- Monika.
- Szukasz noclegu?
Spojrzałam na niego podejrzliwie. Nie wiedziałam, jakie może mieć wobec mnie zamiary, ale byłam głodna i senna. Rozpaczliwie potrzebowałam noclegu.
- Może – odparłam cicho, zagryzając wargę.
- Zatrzymałem się w hotelu nieopodal. Jeśli byś chciała…
- Chcę.
Wstałam i zdjęłam kapelusz, odsłaniając twarz. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Kto… kto Ci to zrobił?
- To nie jest ważne, chcę to mieć za sobą – odpowiedziałam, zabierając swoją kawę. Przytaknął spokojnie, po czym wyjął kluczyki i zaprowadził mnie do samochodu. Jechaliśmy bardzo krótko i wysiedliśmy pod motelem, który raczej nie sprawiał miłego wrażenia. Niepewnie pociągnęłam za sobą gitarę, idę za Andrzejem do jego pokoju. Wnętrze budynku była stare i nieco obskurne. Weszliśmy do holu i poszliśmy korytarzem w kierunku pokojów, odprowadzani przez wzrok zgorszonego recepcjonisty.
- Wejdź – otworzył drzwi do pokoju. Weszłam, z nadzieją spoglądając na dwuosobowe łóżko, niezbyt schludne meble i kolejne drzwi.
- Usiądź, zaraz wrócę.
Zgodnie z jego poleceniem usiadłam na skraju łóżka, zdejmując trampki. Kiedy wrócił, w ręku trzymał dwie butelki piwa. Podał mi jedną, gasząc światło i zapalając małą lampkę na stoliku nocnym. Siadłam obok mnie i w milczeniu wypiliśmy swoje butelki. Przysunął się do mnie bliżej i położył rękę na moim udzie. Powoli przenosił ją coraz bardziej w górę. Poruszyłam się niespokojnie. On odstawił butelkę piwa i powolnym, ale pewnym ruchem, objął mnie w pasie. Przysunął mnie do siebie, a jego ręka powędrowała w górę, wzdłuż mojej talii. Nagle pocałował mnie w policzek, a ja siedziałam nadal nieruchomo, nie mając pojęcia jak zareagować. Powoli położył mnie na łóżku i objął mnie nogami, namiętnie całując po szyi. Jego ręce przytrzymywały moje biodra. Wciąż milcząc, przycisnął mnie mocniej. Jęknęłam cicho, a on na dłuższą chwilę przestał mnie całować i rozpiąwszy mój rozporek, zsunął moje jeansy na podłogę. Przyparł do mnie i szybkim ruchem niemal zerwał ze mnie bluzkę. Zrzuciwszy ja na podłogę, zaczął mnie całował po szyi i piersiach, podczas gdy ja nie miałam najmniejszej odwagi się ruszyć. Szybko zszedł w dół mojego brzuch i moje figi znalazły się na podłodze. Zadrżałam z powiewu zimna wpływającego, kiedy on zdejmował z siebie ubrania. Zupełnie nagi usiadł na mnie.
- Nie krzycz – upomniał, gdy ja nagle jęknęłam z bólu, zagryzając wargę. Zacisnęłam ręce na pościeli, próbując nie krzyczeć. Nie wiedziałam, ile to trwało, ale kiedy skończył, zszedł ze mnie i usiadł na łóżku obok. Z trudem rozluźniłam palce wciąż zaciskające się na pościeli. Na moim udzie poczułam małą, ciepłą kropelkę. Z trudem przełknęłam ślinę, czując smak krwi z przegryzionej wargi. Wciąż ciężko dyszałam. Andrzej usiadł na łóżku, przykrył się kołdrą i zapaliła papierosa. Skuliłam się na łóżku, wpatrując się w zapaloną lampkę. Pogłaskał mnie po włosach, po czym zgasił niedopalonego papierosa i obróciwszy się do mnie tyłem, zgasił światło. Długo leżałam w ciemności drżąc z zimna i emocji, jednak wkrótce zasnęłam skulona i przerażona.
Kiedy się obudziłam, czułam jedynie nieznośny ból i obrzydzenie do samej siebie. Z trudem wstałam i rozejrzałam się po pokoju. Po Andrzeju i jego rzeczach nie było nawet śladu. Usiadłam na podłodze, mając na sobie jedynie stanik i zaśmiałam się gorzko. Byłam głupia, potwornie głupia, myśląc, że zależy mu na czymś więcej. Sięgnęłam po swoje rzeczy i zaczęłam powoli się ubierać. Kiedy zabrałam swoje rzeczy myślałam tylko o jednym – mimo wszystko wrócić do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz