wtorek, 30 października 2012

VII Londynie, nadchodzimy! Part II

- Dobrze Kotku, a teraz trochę na prawo i poprawcie jej włosy, halo, panienki! – głos fotografa i wtórujących mu makijażystek stawał się coraz bardziej irytujący. Miałam dość wszechobecnego sypiącego się na włosy i ubrania pudru oraz denerwującego błysku flesza. Kiedy stylistka ustawiła mnie ponownie w pozycji do zdjęcia, Anglik pstryknął kilka zdjęć i odsunął aparat od twarzy.
- Następny!- jego wrzask poniósł się po całym studiu. Z jękiem usiadłam na kanapie obok Szymona, ignorując surowy wzrok jednej z kosmetyczek.
- Zabierz mnie stąd – mruknęłam po polsku, widząc zachwyconego Piotrka otoczonego przez asystentki fotografa. Zdecydowanie to on z jego 1,8 wzrostu był najprzystojniejszy z męskiej trójki moich przyjaciół. Wywróciłam oczami na jego nieudaną próbę flirtu, osuwając się na ramię Michała.
- Też nie tego się spodziewałem – odezwał się cicho, widząc moje błagalnie spojrzenie skierowane w stronę drzwi.
- Nie tego, czyli nie spodziewałeś się gejowskiego golfu fotografa i próby zastąpienia mojej twarzy pudrem?
- Jakaś Ty zabawna – stwierdził z przekąsem i ciężko westchnął, spoglądając na zegarek.
- Zdjęcie grupowe!
Kolejny wrzask fotografa po raz kolejny wwiercił mi się w uszy. Z jękiem podniosłam się z kanapy, ciągnąc za sobą  Michała i Szymona. Asystentki ustawiały nas jak manekiny, a kiedy skończyły poprawianie naszych włosów i makijażu, błysnął flesz. Do kolejnego zdjęcia wystawiłam język, powodując zmianę koloru twarzy fotografa na pomidorowo-czerwony. Wykrzykując coś niezrozumiałego, zaczął wymachiwać rękami. Razem z Piotrkiem wybuchliśmy śmiechem i pobiegliśmy w kierunku wyjścia, próbując uchronić się przez rzucanymi w naszą stronę przedmiotami. Kiedy zbiegliśmy po schodach i znaleźliśmy się w holu obserwowani przez zdziwionego portiera, wciąż nie mogliśmy opanować śmiechu. Kiedy ostatecznie skończyliśmy, Piotrek spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
- Chętna na zabawę?
- Nie bądź taką świnią – dałam mu kuśkańca w bok i oboje zachichotaliśmy.
- Urwijmy się stąd. Dawaj, skubnąłem kasę Michała. Póki nie skończą tych głupawych zdjęć.
- Myślałam, że chcesz poderwać jakąś makijażystkę – mruknęłam podejrzliwie.
- Nie lubię takich chodzących stadami – wzruszył ramionami i sięgnął po kurtkę. – To jak?
- Stawiasz mi piwo – uśmiechnęłam się i wzięłam moją torbę. – Ale muszę się przebrać – dodałam, spoglądając na moje krótkie spodenki i bluzkę bez rękawów. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi kabiny. Zmieniłam mój strój na stare, wytarte jeansy, czarny podkoszulek i czarną marynarkę . Zamiast schowanych do torby trampek założyłam na nogi zapinane na suwak kozaki. Do granic możliwości owinięta szalikiem zjawiłam się w holu, gdzie czekał na mnie ubrany Piotrek. Uśmiechnął się szelmowsko.
- Wiesz, że Michał nas zamorduje?
- I to jest w tym wszystkim najzabawniejsze – odpowiedziałam z rozbrajającą szczerością i pociągnęłam go w stronę wyjścia.

wtorek, 23 października 2012

VII Londynie, nadchodzimy! Part I

- BBC Radio One, Frank Wayne says hello to everyone and special says hello to Band Birds, new Polish group, who's gonna...
Michał nagle szturchnął mnie w bok. Wszyscy czworo założyliśmy słuchawki, gdy Anglik kontynuował wypowiedź, a w tle brzmiała już melodia naszego promocyjnego singla. Wszyscy w skonsternowanym milczeniu wsłuchiwaliśmy się w piosenkę, choć od daty jej wydania słyszeliśmy ją praktycznie kilka razy dziennie. Spojrzałam na zdenerwowanego Szymona i uśmiechnęłam się niepewnie. Utwór powoli zaczął cichnąć, a dziennikarz odezwał się po angielsku.
- To było „Our Wishes”, singiel promujący pierwszą płytę Band Birds, zatytułowaną „Light In The Darknees”. Przedstawiam państwu Band Birds i czwórkę jego członków, wokalista
i zarazem klawiszowiec, Simon Daniecki, gitarzystka Monica Dereszowska, basista Peter Toczanski i lider oraz perkusista zespołu, Michael Kotecki.
- Zaraz, Michał jest liderem? – spytał zdziwiony Piotrek po polsku, a my troje uciszyliśmy go machnięciem ręki. Dziennikarz zamilkł na kilka sekund, patrząc na nasz niezbyt miłym wzorkiem. Po chwili wrócił do dalszej części audycji.
- Zapraszamy więc na wywiad dotyczący tego młodego, ambitnego i utalentowanego zespołu. Kiedy i gdzie planujecie waszą pierwszą trasę koncertową? Czy będziecie grali jakieś wyjątkowe, niepublikowane na płycie numery? Odpowie nam Monica, gitarzystka.
Spojrzałam na niego zupełnie przerażona. Skierował rękę w moją stronę, gdy ja milczałam zaskoczona. Nie byłam w stanie wykrztusić nawet słowa. Michał szturchnął mnie w bok. Spojrzałam na niego przestraszona, kręcąc głową. Razem z dziennikarzem pokazali sobie kilka znaków.
- Widać mamy drobne problemy techniczne, przekażemy więc głos liderowi grupy. Michael?
- Pierwszą trasę koncertową planujemy rozpocząć 23 kwietnia i ma trwać około 4 miesięcy. Na pewno zagramy parę dodatkowych numerów, w tym kilka coverów i własnych utworów. Odwiedzimy Europę i Stany, ale nic jeszcze nie jest pewniakiem – uśmiechnął się do Anglika, wzruszając ramionami, kiedy ten skinął głową w moją stronę. Praktycznie skuliłam się w sobie. Nie miałam pojęcia, jakim cudem zjadła mnie trema. Reporter zapowiedział kolejną piosenkę, a Michał zdjął słuchawki i odsunął mikrofon.
- Monika, co się dzieje?
- Nie wiem, nie mogę się odezwać – szepnęłam po polsku, gdy dziennikarz dał  nam znak ścinania głowy. Zamilkliśmy oboje i nałożyliśmy słuchawki z powrotem.
- To było „You Shook Me All Night”, wokal Simona Danieckiego, oryginał australijski zespół AC/DC. Jest jednak jedno pytanie, które mnie dręczy. Dlaczego wasza płyta zawiera tak wiele coverów? Uważam, ze wasze piosenki są świetne, dlaczego grać coś, co wszyscy znają i już słyszeli wiele razy?
- Ludzie wciąż chcą słuchać tych samych utworów, to pewnego rodzaju uzależnianie od niektórej muzyki. Dość ciekawy fenomen naszym zdaniem, że wciąż są wierni fani zespołów sprzed 30, 40 lat.
- Ale dlaczego akurat rock? Dlaczego nie pop, dlaczego nie blues?
- Jesteśmy wszyscy wielkim fanami takiej muzyki. Musimy się na kimś wzorować, bo słysząc tą muzykę, możemy tworzyć coś nowego, lepszego. Kochamy to i chcemy to robić.
- Jesteście jednakże dość skromni jak na zupełnie nowy, ambitny zespół, przynajmniej w dzisiejszym świecie. Co powie na to wasz basista?
- Cóż… staramy się jak możemy.  Chyba po prostu nie chcemy przesadzać, zaczynamy dopiero i to wszystko – skrępował się Piotrek i uśmiechnął się niezręcznie.
- A jakie są wasze plany na przyszłość?
- My nie mamy planów – zaśmiał się chłopak, wywołują taką samą reakcję zarówno u nas, jak i u prezentera. Zaśmiałam się cicho, a Szymon trącił mnie w bok i ścisnął pod stołem za rękę. Skinęłam dziennikarzowi głową.
- Skoro jesteśmy przy teraźniejszości, może Monica opowie nam o kolejnym singlu, „Beating of My Heart”. Czy planujecie teledysk?
- Tak, oczywiście – odparłam po angielsku cicho i niezbyt pewnie, patrząc wyczekująco na kolejne pytanie. Uśmiechnął się i zachęcił mnie do mówienia delikatnym gestem dłoni.
- Gdzie planujecie go nakręcić i czy tematyka będzie się wiązała bezpośrednio z tym całkowicie „odjechanym” tekstem o miłości i muzyce?
- Nie myśleliśmy jeszcze o tym – wydukałam z trudem, próbując przypomnieć wszystkie słowa po angielsku które znałam, pomijając te niecenzuralne. Cóż, niewiele mogłam powiedzieć.
- A DVD z trasy? Czy jakieś nakręcicie? Czy macie jakieś szczególne plany co do koncertów?
- Wszystko jest kompletną tajemnicą – wypalił Michał, zanim zdążyłam nawet otworzyć usta. Spojrzałam na niego niezbyt zadowolona, a prezenter skinął głową z uśmiechem.
- Czy mogę prosić o choćby jeden szczegół?
- Scena będzie wyglądać dość nowocześnie i nietypowo, przynajmniej tak wygląda na planach architektonicznych – zaśmiał się Szymon i popatrzył na mnie z dziwnym błyskiem w oku. – Na pewno wszystkim się spodoba.
- A jak z waszym wizerunkiem? Czy macie zamiar być raczej grzecznymi dzieciaczkami?
- Nie, myślimy o czymś z pazurem – odparł Michał, jak zwykle wtrącając się w słowo Anglikowi. – Zaraz po wywiadzie jedziemy na tajną sesję zdjęciową na ulicach Londynu, śnieg i te sprawy. Pokażemy coś w style Sex Pistols, podarte ciuchy, murowane i nieotynkowane ściany oraz rozwalające się instrumenty.
- A co z duetami, nagraniami z innymi artystami? Nie planujecie tego? Sądziłem, że jako młody zespół będzie poszukiwać wsparcia od bardziej doświadczonych muzyków.
- Najpierw powinniśmy rozkręcić własną karierę, dopiero potem zajmować się czyjaś – szczerze roześmiał się Piotrek, wywołując u dziennikarza uśmiech.
- Więc znaki specjalne, własne i niepowtarzalne też będą?
- Jasne, mamy już własne logo i trochę tajemnic w związku z wyglądem.
- Więc co teraz będziecie robić?
- Grać, grać i jeszcze raz grać – chórem wypowiedzieliśmy umówioną wcześniej kwestię i roześmieliśmy się cicho. Prezenter zapowiedział kolejną piosenki i odsunął mikrofon. Wszyscy wstaliśmy i kolejno podaliśmy sobie ręce.
- Nie bądźcie tacy zestresowani – dodał na pożegnanie. Wychodząc, posłałam mu wrogie spojrzenie i prychnęłam cicho.
- Monika, co się stało? – zagadną cicho Michał, kiedy zostaliśmy tylko we czwórkę. Wywróciłam oczami.
- Nic się nie stało, spanikowałam. Zadowolony?
- Ale to… nie kłopoty z angielskim? – spytał zaniepokojony, kątem oko obserwując żartujących chłopaków. Szymon z miną niewiniątka wsypywał śnieg za kołnierz Piotrka.
- Wszystko jest w porządku – warknęłam, wpychając ręce w kieszenie w poszukiwaniu rękawiczek. Nasunęłam czapkę na uszy i spojrzałam na Michała spode łba. – Co się gapisz?
- Nic, nieważne zresztą – mruknął, przywołując chłopaków machnięciem ręki na widok nadjeżdżającego samochodu. Wsiedliśmy do auta i w milczeniu ruszyliśmy przez kolejne ulice Londynu.  Michał jak zwykle rozmawiał z kimś przez telefon, mrucząc coś po angielsku.
- Zmiana planów - odezwał się, odwracając się do nas. - Mamy sesję w studiu.
Jęknęliśmy. Zmiana planu nie wchodziła w grę w naszą górę dokładnie wyliczonych planów. Każde pół godziny mogło zawalić nasz dzień. A sesja w studiu zdecydowanie go zawalała.

sobota, 20 października 2012

VI Są rzeczy, których wolałbyś nie wiedzieć Part IV

Kiedy skończyłam, Szymon wpatrywał się we mnie zszokowany.
- Monika, ja… ja nie wiedziałem. Nie miałem pojęcia, że ktoś Cię kiedyś…
- Zgwałcił? Zrobiłam to z własnej woli – wpatrzyłam się w opróżnioną szklankę po piwie. Westchnęłam ciężko. – Wracajmy do domu. Nie mam ochoty na więcej.
Szymon niepewnie wzruszył ramionami i oboje wróciliśmy do mieszkania do krótkim spacerze. Jeszcze długo rozmawialiśmy we dwoje, wpatrując się w zaśnieżoną panoramę Warszawy.

wtorek, 16 października 2012

VI Są rzeczy, których wolałbyś nie wiedzieć Part III

Był koniec lata, a ja miałam zaledwie piętnaście lat. Dokładnie pamiętam ten wieczór, kiedy po kolejnej awanturze i kolejnych ciosach w twarz postawiłam uciekać. Nie miałam dużo czasu, więc zabrałam trzy pierwsze rzeczy, o których pomyślałam – pieniądze, dokumenty i gitarę. Po wyjściu z domu bardzo długo szłam, mijając kolejne dzielnice miasta. Mimo ciepłej nocy czułam się całkowicie zziębnięta i opuszczona. Widząc pierwszą stację benzynową, skręciłam i kupiwszy kawę, usiadłam na krawężniku. Bezmyślnie szarpiąc struny gitary, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, w jak kiepskiej sytuacji się znalazłam. Ciężko westchnęłam, naciągnęłam mój kapelusz na twarz i postawiwszy przed sobą kubek kawy, zaczęłam grać „Knockin’ On Heaven’s Door” Gunsów. Ponuro spuściłam głowę.
- Ładnie grasz – czyjś obcy, męski głos wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam do góry. Mężczyzna był wysokim brunetem z czarnymi oczami i kilkudniowym zarostem na kwadratowej szczęce. W ręku trzymał kubek z kawą.
- Dziękuję – mruknęłam ponuro, ponownie spuszczając głowę. Usiadł obok mnie.
- Czy to nie za późna pora dla takiej nastolatki jak Ty?
- Nie, jeśli nie ma się dokąd wracać – odwróciłam głowę, aby uniknąć jego wzroku.
Zamilkł na chwilę, niepewnie bawiąc się swoją kawą.
- Jestem Andrzej – odezwał się w końcu.
- Monika.
- Szukasz noclegu?
Spojrzałam na niego podejrzliwie. Nie wiedziałam, jakie może mieć wobec mnie zamiary, ale byłam głodna i senna. Rozpaczliwie potrzebowałam noclegu.
- Może – odparłam cicho, zagryzając wargę.
- Zatrzymałem się w hotelu nieopodal. Jeśli byś chciała…
- Chcę.
Wstałam i zdjęłam kapelusz, odsłaniając twarz. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Kto… kto Ci to zrobił?
- To nie jest ważne, chcę to mieć za sobą – odpowiedziałam, zabierając swoją kawę. Przytaknął spokojnie, po czym wyjął kluczyki i zaprowadził mnie do samochodu. Jechaliśmy bardzo krótko i wysiedliśmy pod motelem, który raczej nie sprawiał miłego wrażenia. Niepewnie pociągnęłam za sobą gitarę, idę za Andrzejem do jego pokoju. Wnętrze budynku była stare i nieco obskurne. Weszliśmy do holu i poszliśmy korytarzem w kierunku pokojów, odprowadzani przez wzrok zgorszonego recepcjonisty.
- Wejdź – otworzył drzwi do pokoju. Weszłam, z nadzieją spoglądając na dwuosobowe łóżko, niezbyt schludne meble i kolejne drzwi.
- Usiądź, zaraz wrócę.
Zgodnie z jego poleceniem usiadłam na skraju łóżka, zdejmując trampki. Kiedy wrócił, w ręku trzymał dwie butelki piwa. Podał mi jedną, gasząc światło i zapalając małą lampkę na stoliku nocnym. Siadłam obok mnie i w milczeniu wypiliśmy swoje butelki. Przysunął się do mnie bliżej i położył rękę na moim udzie. Powoli przenosił ją coraz bardziej w górę. Poruszyłam się niespokojnie. On odstawił butelkę piwa i powolnym, ale pewnym ruchem, objął mnie w pasie. Przysunął mnie do siebie, a jego ręka powędrowała w górę, wzdłuż mojej talii. Nagle pocałował mnie w policzek, a ja siedziałam nadal nieruchomo, nie mając pojęcia jak zareagować. Powoli położył mnie na łóżku i objął mnie nogami, namiętnie całując po szyi. Jego ręce przytrzymywały moje biodra. Wciąż milcząc, przycisnął mnie mocniej. Jęknęłam cicho, a on na dłuższą chwilę przestał mnie całować i rozpiąwszy mój rozporek, zsunął moje jeansy na podłogę. Przyparł do mnie i szybkim ruchem niemal zerwał ze mnie bluzkę. Zrzuciwszy ja na podłogę, zaczął mnie całował po szyi i piersiach, podczas gdy ja nie miałam najmniejszej odwagi się ruszyć. Szybko zszedł w dół mojego brzuch i moje figi znalazły się na podłodze. Zadrżałam z powiewu zimna wpływającego, kiedy on zdejmował z siebie ubrania. Zupełnie nagi usiadł na mnie.
- Nie krzycz – upomniał, gdy ja nagle jęknęłam z bólu, zagryzając wargę. Zacisnęłam ręce na pościeli, próbując nie krzyczeć. Nie wiedziałam, ile to trwało, ale kiedy skończył, zszedł ze mnie i usiadł na łóżku obok. Z trudem rozluźniłam palce wciąż zaciskające się na pościeli. Na moim udzie poczułam małą, ciepłą kropelkę. Z trudem przełknęłam ślinę, czując smak krwi z przegryzionej wargi. Wciąż ciężko dyszałam. Andrzej usiadł na łóżku, przykrył się kołdrą i zapaliła papierosa. Skuliłam się na łóżku, wpatrując się w zapaloną lampkę. Pogłaskał mnie po włosach, po czym zgasił niedopalonego papierosa i obróciwszy się do mnie tyłem, zgasił światło. Długo leżałam w ciemności drżąc z zimna i emocji, jednak wkrótce zasnęłam skulona i przerażona.
Kiedy się obudziłam, czułam jedynie nieznośny ból i obrzydzenie do samej siebie. Z trudem wstałam i rozejrzałam się po pokoju. Po Andrzeju i jego rzeczach nie było nawet śladu. Usiadłam na podłodze, mając na sobie jedynie stanik i zaśmiałam się gorzko. Byłam głupia, potwornie głupia, myśląc, że zależy mu na czymś więcej. Sięgnęłam po swoje rzeczy i zaczęłam powoli się ubierać. Kiedy zabrałam swoje rzeczy myślałam tylko o jednym – mimo wszystko wrócić do domu.

VI Są rzeczy, których wolałbyś nie wiedzieć Part II

Siedzieliśmy w milczeniu już kilka minut, tępo wpatrując się w szklanki piwa zamówione na fałszywy dowód Szymona. Żadne z nas nie miało pojęcia co powiedzieć.
- Monika, jeśli…
- Są rzeczy, których wolałbyś nie wiedzieć.
- Jakie?
- Byłam z innym.
- Ty… okłamałaś mnie? – spojrzał na mnie gniewnie, aż skuliłam się w sobie.
- To… to nie było tak jak myślisz.
- Więc jak było?
Spuściłam głowę.
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
Przytaknął, patrząc wyczekująco. Westchnęłam.

sobota, 13 października 2012

VI Są rzeczy, których wolałbyś nie wiedzieć Part I

Nieubłaganie zbliżał się grudzień i równie nieubłaganie zbliżała się data wydania naszej pierwszej płyty. Wszyscy czworo nerwowo odliczaliśmy kolejne kartki kalendarza. Kolejnego grudniowego ranka razem z Szymonem jak zwykle wracaliśmy ze studia do mieszkania. Mieliśmy całe przedpołudnie być sami, więc dokładnie wszystko zaplanowaliśmy. Czekaliśmy na to od początku naszego związku.
- Więc… byłaś kiedyś z jakimś? – spytał Szymon, zdejmując ośnieżone buty. Nieśmiało pokręciłam głową, ściągając owijający mnie czerwony szalik.
- A Ty byłeś z jakąś?
- Z trzema – z łatwością dostrzegłam jego zażenowanie. Weszłam do naszego pokoju i usiadłam na łóżku. Usiadł obok mnie.
-  Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?
Powoli pokiwałam głową . Delikatnie objął mnie i pocałował w usta.
- Gotowa?
- Dla Ciebie zawsze – położyłam się na łóżku, ciągnąc go za sobą. Siadł na mnie i zaczął całować po szyi. Powoli zaczęłam zdejmować jego koszulkę. Objął mnie, całując namiętnie. Zdjęłam jego koszulkę, gdy on na chwilę puścił mnie i zaczął rozpinać zamek moich jeansów. Zsunął je na podłogę i zaczął zdejmować mój sweter. Obdarzyłam go długim pocałunkiem w usta, przyciągając go do mnie na chwilę. Spojrzał na mnie, uśmiechając się. Zrzucił mój sweter na podłogę i zaczął ściągać własne spodnie. Oparł się o mnie mocniej i delikatnie  położył ręce na moich biodrach. Powolnym ruchem zaczął ściągać moje figi, gdy nagle przeraźliwie krzyknęłam i odepchnęłam go.
- Nie dotykaj mnie!
- Monika, co się…
- Nie dotykaj!
Wrzasnęłam przeraźliwie i zerwałam się z łóżka, okrywając ściągniętym z łóżka kocem. Przebiegłam przez korytarz i z piskiem wpadłam do łazienki, zalewając się łzami. Osunęłam się na podłogę, łkając. Nie miałam najmniejszego pojęcia co się stało. Rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Monika, co się stało? Zrobiłem Ci coś…? Odezwij się…
Załkałam głośniej, słysząc niepewny głos Szymona.
- Kochanie, proszę, odezwij się… Przepraszam…
Rozległa się dłuższa chwila ciszy. Powoli wstałam.
- Przyniesiesz mi ubranie?
Przez szybkę w drzwiach widziałam, jak Szymon przytknął. Po chwili pojawił się pod drzwiami z moim swetrem i spodniami.
- Mogę wejść?
- Nie dotykaj mnie – ostrzegłam go, otwierając drzwi. Niepewnie patrzył na mnie, gdy wkładałam sweter i jeansy. Kiedy ubrałam się, spojrzał na mnie skrępowany. Spuściłam wzrok.
- Przepraszam – ponownie byłam bliska płaczu. Oparłam się o umywalkę. – Spanikowałam.
- Posłuchaj, jeśli nie chcesz nie musimy jeszcze tego robić…
- Możemy się przejść? – spytałam nieśmiało, nie wiedząc co robić
Spojrzał na mnie zdziwiony i przytaknął. Wyszliśmy z łazienki i w milczeniu zaczęliśmy się ubierać.

wtorek, 9 października 2012

V Światełko w ciemności VI

Kiedy się zbudziłam, męczyło mnie potworne pragnienie. Ktoś podał mi w rękę butelkę wody. Wypiłam łapczywie jeden łyk, z trudem rozklejając oczy. Leżałam na kanapie, a obok mnie siedział Michał z miną zbitego psa. Jęknęłam.
- Co się stało…?
- Nawaliłaś się, wyznałaś, że mnie kochasz i wyrzygałaś się na moje buty…
- A… to pamiętam. Wyciąłeś mi niezły kawa…
Zamilkłam w pół słowa.  Czy to był kawał? Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Uśmiechnął się nieśmiało i powoli pokiwał głową. Roześmiałam się nagle.
- Chłopaki będą mieli niezłą polewkę z Ciebie! Padną ze śmiechu!
- Nie możesz im powiedzieć.
- Co? Dlaczego? – usiadłam, wpatrując się w niego zdziwiona.
- Nie rozumiesz, że nie chcę być odmieńcem?
- Nie rozumiem ani trochę – uśmiechnęłam się złośliwie, a on westchnął ciężko.
- Skoro im powiesz, powiem Szymonowi o tym, że mnie kochasz.
- Nie odważysz się, Ty… Ty… pedale – pogroziłam mu palcem. Uśmiechnął się złowieszczo.
- Jeszcze raz mnie tak nazwij, a pójdę w tej chwili i mu to powiem. I dobrze wiesz, że stać mnie na to. Szantażyk za szantażyk?
Westchnęłam ciężko.
- Zgoda, nic nikomu nie mówimy.
Uśmiechnął się na znak zgody, po czym zmarszczył brwi.
- Ale wiesz, że musisz mi umyć te buty?

sobota, 6 października 2012

V Światełko w ciemności Part V

- Słuchaj, ja Ci mówię, to była najlepsza impreza w moim życiu!
- Tak, oczywiście, a teraz położymy Cię do łóżka.
Zatoczyłam się na kolejnym schodku. Michał westchnął i podparł mnie ramieniem.
- Dobra, a teraz położymy Cię do łóżka i nikt się o niczym nie dowie.
- Pieprzysz – mruknęłam, pokładając się na jego ramieniu. Z jękiem zaczął majstrować przy zamku i niemal wniósł mnie do mieszkania. Zakołysałam się gwałtownie. Posadził mnie na kanapie.
- Rozbieraj się.
- Może poznajmy się lepiej, co? – pociągnęłam go i posadziłam obok siebie.
Spojrzał na mnie zniecierpliwiony.
- Monika, jesteś pijana i nie będziesz tego pamiętać, więc sam Cię po prostu rozbiorę i położę do łóżka.
- Nie jestem pijana! Ja dobrze wiem co robię i co teraz zrobię!
Stanęłam przed Michał zupełnie równo, czując jakbym nagle wytrzeźwiała.
- Michał, powiem Ci co zawsze chciałam Ci powiedzieć.
- Tak?
- Kocham Cię.
Tak, to był pierwszych największy błąd mojego życia. Michał nagle wstał, spoglądając na mnie zszokowany.
- Że słucham?
- Kocham Cię, nie rozumiesz? Nie kocham Szymona, tylko Ciebie!
Usiadł, wpatrując się we mnie skołowanym wzrokiem.
- Monika, Ty… nie rozumiesz…
Zerwał się i nerwowo przeszedł kilka kroków po pokoju.
- My nie możemy… Ja nie mogę…
- Jak to nie możesz?! Nie podobam Ci się?!
- To nie…
- Wiedziałam, że Ci się nie podobam!
- Ja jestem gejem, nie rozumiesz?!
Popatrzyłam na niego w lekkim szoku i nagle wybuchłam śmiechem.
- Nie żartuj sobie, nie możesz być gejem!
- Nie żartuję.
Zamilkłam, widząc jego poważną minę. I nagle zwymiotowałam na jego buty. Tak, drugi największy błąd mojego życia.

wtorek, 2 października 2012

V Światełko w ciemności Part IV

Od pamiętnej rozmowy mojej i Michała minęły 2 miesiące. Byliśmy coraz bliżsi wydania naszej pierwszej płyty, „Light In The Darknees”, a singiel „Our Wishes” zaczął zajmować pierwsze miejsca na listach przebojów w całej Europie. Jedyną rzeczą, która nie układała się dobrze, był mój związek. Mój i Szymona. Im dłużej byliśmy ze sobą, tym bardziej widziałam, że do siebie nie pasujemy. Dopiero zaczęłam zdawać sobie sprawę, jak trudno nam mieszkać w trzypokojowym mieszkaniu we czwórkę. Nawet obsesyjna czystość Szymona zaczynała mnie boleśnie irytować.
- Po prostu daj mi spokój!
- Więc nie zostawiaj po sobie takiego syfu!
- Co Ci tak zależy? Skoro chcesz, to sam sprzątaj!
- Nie zamierzam Cię słuchać!
Wychodząc, trzasnęłam drzwiami. Niemal wybiegałam z mieszkania i będą na ulicy, sięgnęłam po komórkę. Wykręciłam ten sam numer co zawsze.
- Postawisz mi piwo?
Z drugiej strony rozległ się jęk.
- To już trzeci raz w tym tygodniu, a jest czwartek! Znowu się pokłóciliście?
- Tam gdzie zawsze?
- Czekam – westchnął Michał i rozłączył się. Wsadziłam ręce do kieszeni i poszłam w dół ulicy. Podeszłam pod drzwi naszego znajomego baru. Michał już siedział przy stoliku. Weszłam i usiadłam naprzeciwko niego. Spojrzał na mnie ponuro.
- Dlaczego to zawsze muszę być ja?
- Bo Piotrek dostanie dowód dopiero w lutym. Nie gadaj i kup mi piwo.
Wywrócił oczami i zamówił u kelnerki dwie butelki, pokazując dowód.
- Więc co się stało? – spytał, gdy zostaliśmy sami. Upiłam łyk z butelki i wbiłam wzrok
w stół.
- Pokłóciliśmy się.
- Do cholery, wy się cały czas kłócicie! A ja mam tego dość. Bo nie posprzątała, bo mnie nie słucha, bo się obejrzał za inną, bo znowu z nim flirtowała… Czy ja wyglądam jak psycholog?
- Tak.
Michał zamilkł zgaszony, a ja napiłam się kolejny łyk piwa. Łypnął na mnie nieszczęśliwym wzrokiem. Westchnęłam cicho.
- Posiedzisz ze mną, póki się nie uspokoimy z Szymonem?
Przytaknął i zamówił kolejne dwa piwa. Później przestałam już liczyć…