sobota, 24 listopada 2012

VIII Echo twojego serca Part II

- Nie jest do Ciebie podobna – szepnęłam do Szymon, przyglądając się idącej w naszą stronę kobiecie. Była drobną brunetką o szarych oczach i zadartym nosie. Podeszła do mnie pewnym krokiem, postukując obcasami i wyciągnęła dłoń.
- Irena, matka twojego chłopaka – odezwała się oschłym tonem. Niepewnie uścisnęłam jej rękę..
- Monika – przedstawiłam się. – Monika Dereszowska.
- Urocze nazwisko – stwierdziła chłodno, przelotnie zerkając w stronę miejsca, gdzie wydawano bagaże. Skinęła głową. W naszą stronę powoli zbliżała się samopchająca się walizka. Przynajmniej tak wydawało mi się na początku, dopóki nie wyjrzała zza niej główka małego, zaledwie kilkuletniego chłopca o blond włosach i oczach Szymon. Wpatrzyłam się w niego zdziwiona.
- Moniko, to jest Maciek.
- Maciek? – powtórzyłam niczym echo, gdy chłopiec staniał przede mną, wpatrując się we mnie zaciekawiony.
- Kto to jest? – szepnęłam do zdezorientowanego Szymona, kiedy malec przylgnął do moich nóg, uśmiechając się promiennie.
- Mój brat.

wtorek, 20 listopada 2012

VIII Echo twojego serca Part I

Wiszący na ścianie zegar powoli wystukiwał kolejne sekundy. Gryząc końcówkę długopisu, tępo wpatrywałam się w prawie pusta kartkę. Przez ostatnie półtorej godziny usiłowałam sobie przypomnieć chociaż najprostszy wzór z matematyki. Westchnęłam ciężko i z miną skazańca złożyłam mój test w jeden plik kartek  Wstałam i jednocześnie z pocieszająco uśmiechającym się Szymonem ruszyłam do wyjścia.
- Michał wywali nas na zbity pysk – mruknęłam ponuro, kiedy znaleźliśmy się na korytarzu.
- Co? A, tak tak  kochanie – odparł mój chłopak, zerkając na zegarek i jednocześnie zapinając kurtkę.
- Znowu mnie nie słuchasz.
- Ależ słucham, kochanie.
- Miałeś mnie tak nie nazywać!
Oboje zamilkliśmy, wzrokiem szukając wynajętego przez Michała samochodu. Parking przed polskim konsulatem był prawie pusty.
- Spóźnia się  - jęknęłam, siadając na krawężniku. – A my spóźnimy się na lotnisko i zrobię z siebie idiotkę przed Twoją matką.
- Nie mów takich rzeczy – odparł, siadając obok i obejmując mnie ramieniem.
- I tak wszyscy mają mnie za idiotkę, jedna osoba więcej nie zrobi mi różnicy.
- Moni…
Ktoś zatrąbił i wprost przed nas zajechało srebrne Audi. Kiedy wsiedliśmy, Michał ruszył w dół ulicy.
- Jak egzamin?
-  Chujowo - odparłam, uprzedzając odpowiedź Szymona. Popatrzył na mnie oburzony.
- Wyrażaj się.
- A spierdalaj - warknęłam. W aucie zapadła kłopotliwa cisza. Miałam serdecznie dosyć tych głupich egzaminów zorganizowanych przez Michała, według którego mają nam pomóc zaliczyć program naszego rocznika. Obecnie moją głowę zaprzątała jedynie niesamowicie długa i rozbudowana plan trasy koncertowej. Im bardziej byłam zmęczona ciągłymi nagraniami i teledyskami, tym bardziej chciałam jak najszybciej stąd wyjechać. O ile Michał skończy swojego czteromiesięcznego focha.

sobota, 17 listopada 2012

VII Londynie, nadchodzimy! Part VII


- Nigdy, przenigdy tego nie zapomnę – jęknął Piotrek, rozmasowując swoją skroń. – Dotąd mam ochotę wymiotować na ich widok.
- To mój chłopak, a nie Twój – warknęłam, nakrywając głowę poduszką. Śpiący w kącie pokoju Michał mocniej przycisnął do siebie butelkę po wódce i wymruczał coś przez sen. Skrzywiłam się i obróciłam ma drugi bok, nogą zaczepiając o ramię Szymona. To, co wczoraj zobaczyłam, przekroczyło każdą granicę. Głośna muzyka, rozbite butelki po wódce i język Michała w ustach mojego chłopaka. Nie, zdecydowanie żaden alkohol tego nie usprawiedliwia!

wtorek, 13 listopada 2012

VII Londynie, nadchodzimy! Part VI

- Co ma znaczyć, że się zjaraliście?
Wrzask Michała poniósł się po korytarzu. Siedzący za kontuarem policjant podniósł głowę i spojrzał na nas zdziwiony. Oboje z Piotrkiem zachichotaliśmy głupawo. Szymon z jękiem zwalił się na krzesło obok mnie, poprawiając mój odkrywający stanik podkoszulek. Położyłam głowę na kolanach Piotrka, kręcąc sobie jeden z moich loczków na palcu. Michał zdzielił mnie dłonią.
- Jesteś najbardziej bezczelną i nieodpo…
- A Ty jesteś gejem – zaśmiałam się beztrosko. Chłopak popatrzył na mnie niemal z przerażeniem, a chłopaki po krótkiej chwili przetwarzania właśnie usłyszanej informacji niemal ryknęli.
- Gej – zawołał Piotrek, powodując kolejny wybuch śmiechu Szymona. Michał zbladł i zacisnął dłonie w pięści.
- Ty… Ty… Ty mała gnido!
- Daj spokój – prychnęłam, obserwując chichoczącego Piotrka. – I tak mnie kochasz…
- Nienawidzę Cię! – jego oczy zaszkliły się. – Nie chcę Cię znać!
- Nie, czekaj – krzyknął niezbyt przytomnie Szymon, zrywając się za znikającą w korytarzu postacią Michała. – Poczekaj, stój!
Obaj zniknęli w drzwiach, mijając zdziwionego policjanta. Razem z Piotrkiem zachichotaliśmy głupawo.
- Jesteście zwolnieni za kaucją – odezwał się, spoglądając na nas podejrzliwie. – Mam nadzieję, że więcej się tutaj nie pojawicie. To wasze rzeczy.
Niedbałym ruchem rzuciłam nam zamknięty woreczek zawierający składany scyzoryk Piotrka, kilka stary kapsli oraz nasze dokumenty i pieniądze. Wstaliśmy, zbierając ubrania.. Kiedy wyszliśmy z budynku, niepewnie się do siebie uśmiechając, oprócz tego, gdzie znajdowali się teraz Szymon i Michała, zastanawiałam się jeszcze nad jedną rzeczą. Co chciał wtedy powiedzieć Piotrek?

sobota, 10 listopada 2012

VII Londynie, nadchodzimy! Part V

- Jestem panem świata!
Krzyk Piotrka poniósł się pomiędzy opustoszałymi ulicami zaśnieżonego Londynu. Oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem. Chłopak zeskoczył z podwyższenia i upił łyk whisky. Z kieszeni wyciągnął papierosa i zapalniczkę. Zaciągnął się i przez chwilę wypuszczał dym w zimne, nocne powietrze, po czym podał go mi. Niepewnie próbowałam zrobić to samo, co wywołało atak mojego kaszlu i śmiech Piotrka. Kiedy złapałam oddech, podsunął mi butelkę. Upiłam łyk, który pozostawił miłe ciepło w moim żołądku. Uśmiechnęłam się chojracko i popatrzyłam na wielki, metalowy wentylator.
- Wespniemy się?
Piotrek w odpowiedzi jedynie wyszczerzył zęby, po czym jego kurtka wylądowała na ziemi. Poszłam w jego ślady, ściągając również szalik i czapkę. Moje loki rozsypały się na moich plecach, nieprzyjemnie łaskocząc mnie w szyję. Potrząsnęłam głową, dostrzegając, jak Piotrek upija kolejny łyk alkoholu i gasi papierosa, zrzucając go w śnieg. Zatarł ręce.
- Gotowa?
Skinęłam głową i w wyczekującym milczeniu podeszliśmy do głównego modułu wentylacji. Oparłam ręce na oblodzonej, metalowej drabince i pociągnęłam się w górę. Lodowate powietrze rozwiało moje włosy. Piotrek uśmiechnął się do mnie łobuzersko, ciągnąc za jedne z moich loczków. Delikatnie trzepnęłam go po dłoni. Pomagając sobie, wdrapaliśmy się na ośnieżony dach zabudówki. Z zachwytem wpatrywaliśmy się w ośnieżone dachy. Chłopak delikatnie chwycił mnie za rękę i ścisnął.
- To naprawdę cudowne – mruknęłam cicho, przysuwając się do niego o kilka centymetrów.
Przez dłuższą chwilę w milczeniu wpatrywaliśmy się w zimową panoramę. Mrużąc oczy z powodu lekkiego śniegu padającego mi na twarz, w oddali zauważyłam majaczące i niepokojąco zbliżające się światełko. Dłoń Piotrka delikatnie przesunęła moją twarz w lewo. Chłopak z nieśmiałym uśmiechem popatrzył mi w oczy. Poczułam, jak delikatnie gładzi moją rękę.
- M. wiesz… Mogę mówić M., prawda?
Pokiwałam głową, słysząc dziwny szum w uszach. Niepewnie zakołysałam się, niemal wpadając w ramiona Piotrka. Objął mnie, spoglądając na mnie z rozmarzonym uśmiechem. Szum powoli stawał się głośniejszy, zmieniając się w dziwny warkot.
- M., zawsze chciałem Ci powiedzieć… O kurwa.
- Odłóżcie wszystkie posiadane przedmioty i załóżcie ręce za głowę. Jesteście aresztowani w imieniu Zjednoczonego Królestwa!
Tak, to była zdecydowanie ta noc, w której odkryliśmy, że zgarnięcie przez helikopter jest ostateczną granicą naszych wybryków.

wtorek, 6 listopada 2012

VII Londynie, nadchodzimy! Part IV

Barman podał mi kolejne piwo, a tłum mężczyzn z barze wrzasnął na widok kolejnego gola w meczu. Kilka dziewczyn siedzących przy stoliku prychnęło z pogardą. Razem z Piotrkiem roześmialiśmy się głupio i stuknęliśmy butelkami. Upił jeden łyk.
- Pytanie czy wyzywanie? – puścił do mnie oczko i położył mi rękę na kolanie. Strzepnęłam ją i rzuciłam mu wyzywające spojrzenie.
- Przyjmuję wyzwanie – odezwałam się półprzytomnie, opierając o bar. Uśmiechnął się głupkowato.
- Heh… To… to… - rozejrzał się po barze, szukając pomysłu. – Rozbierz się.
- Zgoda – mruknęłam i wstałam ze stołka. Ściągnęłam kurtkę i położyłam ją na kolanach Piotrka. Zagwizdał ucieszony.
- Panowie, panowie! – zaklaskał, a wszyscy popatrzyli na niego zdziwieni. – Moja tutaj przyjaciółka – zamachał rękami, popijając piwo. – Rozbierze się!
Krzyk chłopaka wywołał salwę śmiechu i radości. Z głośników rozległo się „Everybody Get Up” zespołu Five, niemal zagłuszane przez wrzaski Anglików. Uśmiechnęłam się chojracko i szybkimi ruchami zaczęłam rozpinać guziki mojego żakietu. Zrzuciłam marynarkę, zalotnie oblizując wargi i puszczając oczko do przystojnego bruneta w drugim końcu sali. Napiłam się piwa podanego przez Piotrka i zakręciłam biodrami, zachęcana przez kibiców przy barze. Wdrapałam się na kontuar, ciągnąc za sobą jakiegoś obcego chłopaka. Zaczęliśmy tańczyć. Jego dłonie zjechały na moje biodra i powoli zaczęły się dobierać do rozporka moich jeansów. Zaśmiałam się i zdjąwszy moje ręce z jego szyi, zaczęłam mu pomagać, łobuzersko uśmiechając się do Piotrka. Po kilka chwilach zachęcana przez krzyki w barze, pozwoliłam moim jeansom zjechać w dół, ukazując czarne, koronkowe figi. Miałam na sobie jedynie bieliznę, podkoszulek i rozpięte kozaki. Piotrek wdrapał się na bar obok mnie z butelką w ręku i podał mi ją do ręki, rozlewając połowę na mnie. Zaśmiałam się głupio i szybkim ruchem ściągnęłam zmoczony podkoszulek. Usiadłam na barze i zamachałam zwisającym z niego nogami. Zaśmiałam się na głos, zwracając w stronę Piotrka, po czym upiłam kolejny łyk stojącego na barze piwa i oblizując wargi, powolnymi ruchami sięgnęłam do sprzączki stanika. Ramiączka mojego biustonosza zjechały w dół, zanim jednak reszta zdołały pójść w ich ślad i wywołać wybuch śmiechu, jakiś obcy mężczyzna niemal siłą przytrzymał górną część bielizny przy moim ciele.
- Ani się waż – syknął cicho. – Panowie, koniec przedstawienia!
Mężczyźni w barze jęknęli głośno, złorzecząc po angielsku. Nieznajomy niezbyt wprawnie zapiął mój stanik i popchnął za kontuar, drugą ręką ciągnąc Piotrka za kołnierzyk. Praktycznie wepchnął nas za bar i mrucząc coś do siebie, zaczął zbierać rozrzucone części mojej garderoby. Złożyłam ręce na piersiach. Bardzo nie lubiłam, gdy ktoś wtrącał się w moje sprawy. Mężczyzna położył moje ubrania na ladzie.
- Ubieraj się, ale już.
- Proszę mnie zostawić! – z wściekłością zebrałam moje ciuchy z kontuaru. Delikatnie złapał mnie za przegub.
- Może przy policji nie będziecie już tacy rozwydrzeni – warknął. - Jestem właścicielem i nie życzę sobie takich pokazówek wykonanych przez nastolatki. Won stąd.
Powoli, ale niechętnie zaczęłam się ubierać. Kiedy wokół szyi owinęłam sobie szalik, Piotrek delikatnie pchnął mnie do przodu, a w drugą rękę złapała stojącą nieopodal butelkę whisky.
- Biegnij!

sobota, 3 listopada 2012

VII Londynie, nadchodzimy! Part III

Nerwowo postukałam w miejsce zegarka na moim nadgarstku. Piotrek wywrócił oczami i popatrzył na kobietę za ladą wzrokiem zbitego psiaka. Recepcjonistka zagdakał coś po angielsku i podała chłopakowi klucz. Zamachał mi nim przed nosem.
- Czego niby potrzebujesz z pokoju?
- Przekonasz się – puścił do mnie oczko i prawie siłą pociągnął w stronę windy. Z uśmiechem podałam mu komórkę wyświetlającą 4 nieodebrane połączenia z numeru Michała. Oboje spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo.
- Zabije nas, jak wrócimy – wyszczerzył do mnie zęby. – Zrobi z naszych kręgosłupów statywy na mikrofony.
- Z naszej skóry tło sesji.
- Użyje głów jako bębnów w perkusji.
- Sprzed paznokcie jako kostki do gitary – dodałam z udawaną satysfakcją dołączoną do zestawu Mały Sadysta. Po wysiadce z windy Piotrek poprowadził nad korytarzem i kiedy weszliśmy do pokoju, który dzielił z Michałem, z jękiem zwaliłam się na jedno z miękkich łóżek. Chłopak na dłuższą chwilę zniknął w łazience i wrócił, trzymając metalowe pudełko. Usiadł obok mnie.
- Zamknij oczy.
Posłusznie wykonałam jego polecenie i po chwili usłyszałam dźwięk otwieranego pudełka i dziwne trzeszczenie przypominające bibułę. Skrzywiłam się nieco podejrzliwie.
- Co to będzie?
- Sama zobacz – włożył mi w dłoń coś cienkiego. Otworzyłam oczy. To było coś, czego zdecydowanie mogłam się po Piotrku spodziewać. Joint.