sobota, 3 listopada 2012

VII Londynie, nadchodzimy! Part III

Nerwowo postukałam w miejsce zegarka na moim nadgarstku. Piotrek wywrócił oczami i popatrzył na kobietę za ladą wzrokiem zbitego psiaka. Recepcjonistka zagdakał coś po angielsku i podała chłopakowi klucz. Zamachał mi nim przed nosem.
- Czego niby potrzebujesz z pokoju?
- Przekonasz się – puścił do mnie oczko i prawie siłą pociągnął w stronę windy. Z uśmiechem podałam mu komórkę wyświetlającą 4 nieodebrane połączenia z numeru Michała. Oboje spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo.
- Zabije nas, jak wrócimy – wyszczerzył do mnie zęby. – Zrobi z naszych kręgosłupów statywy na mikrofony.
- Z naszej skóry tło sesji.
- Użyje głów jako bębnów w perkusji.
- Sprzed paznokcie jako kostki do gitary – dodałam z udawaną satysfakcją dołączoną do zestawu Mały Sadysta. Po wysiadce z windy Piotrek poprowadził nad korytarzem i kiedy weszliśmy do pokoju, który dzielił z Michałem, z jękiem zwaliłam się na jedno z miękkich łóżek. Chłopak na dłuższą chwilę zniknął w łazience i wrócił, trzymając metalowe pudełko. Usiadł obok mnie.
- Zamknij oczy.
Posłusznie wykonałam jego polecenie i po chwili usłyszałam dźwięk otwieranego pudełka i dziwne trzeszczenie przypominające bibułę. Skrzywiłam się nieco podejrzliwie.
- Co to będzie?
- Sama zobacz – włożył mi w dłoń coś cienkiego. Otworzyłam oczy. To było coś, czego zdecydowanie mogłam się po Piotrku spodziewać. Joint.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz