I.Prolog
Podążyłam
ulicą, cicho nucąc. Wyciągnęłam z kieszeni pogiętą karteczkę z adresem. Weszłam
przez skrzypiącą furtkę na ścieżkę wiodącą do schodów. Nacisnęłam dzwonek.
Rozległo się stłumione szczekanie psa. W drzwiach pojawił się chłopak, około
szesnastoletni. Miał długie, brązowe włosy i błyszczące, piwne oczy. Nogą
przytrzymywał ogromnego bernardyna.
- Hmy? W sprawie?
- Ogłoszenia – wyjaśniłam
niepewnie.
- Dziewczyn nie przyjmuje –
orzekł złośliwie, przymykając drzwi. Przytrzymałam je ręką.
- Gram. Na basie i elektryku.
Sześć lat.
Chłopak otworzył drzwi. Spojrzał
na mnie niezdecydowany. Zagryzł wargi i przytrzymując psa wpuścił mnie do
środka. Z innego pokoju dochodziły głośne rozmowy i śmiechy. Weszłam za
gospodarzem do tego pomieszczenia, które okazało się kuchnią. Około sześciu
chłopaków siedziało na blatach i krzesłach. Widząc mnie, zamilkli.
- Okay, to chyba wszyscy – jeden
spojrzał na zegarek. Miał krótkie czarne włosy i niebieskie oczy. – Jestem
Michał. Walę w bębny od dziesięciu lat. Skończę szesnastkę w grudniu.
Wszyscy kolejno się przedstawili.
W końcu ten, który otworzył drzwi, powiedział:
- Ja jestem Piotrek, gram na
basie cztery lata. Mam piętnaście lat. A Ty?
- Monika. Klasyk, bas i elektryk.
Od sześciu lat. Mam czternaście – wyjaśniłam.
Michał zagwizdał cicho a Piotrek zatarł
ręce.
- Z tego co wiem, trzeba zacząć
od przesłuchań. Kto pierwszy?
Zmieszaliśmy się. Nikt nie chciał
być pierwszy. Piotrek spojrzał po wszystkich. Skierował wzrok na mnie.
Zagryzłam wargi. Jeden zakpił ze mnie:
- No? Zacięło Cię młoda, czy jak?
Spojrzałam na niego wrogo,
wstając i biorąc stojącą w rogu gitarę elektryczną.
- Co ma być? – zwróciłam się do
Piotrka.
- Znasz Genesis? Albo Phila Collinsa? - zapytał Michał.
- I Can’t Dance, tak? Czy Strangers Like Me?
- Dwa. Niech będą dwa –
stwierdził Michał.
Wzruszyłam ramionami. Michał
zatrzymał mnie ręką. Wyszedł z kuchni. Po chwili z wysiłkiem wciągnął do niej
perkusję na sporej podstawie. Zasiadł przy niej i skinął głową. Zaczęłam
pierwsze nuty I Can’t Dance. Dogrywał perkusję. „Hot
sun beating down burning my feet just
walking around…”. Śpiewałam początkowo cicho, spoglądając na coraz
większe zdziwienie pozostałych. Zaczęłam śmielej. Pod koniec śpiewałam już
całkiem głośno. „…no, I can't dance no, I said I can't sing”. Skończyłam piosenkę, obserwując
niesamowite zdumienie na twarzach chłopaków. Michał z Piotrkiem wyglądali na najbardziej
zdziwionych. Po dłuższej chwili ciszy, Piotrek wyjąkał:
- No…, no, to…, może teraz…,
druga.
Pokiwałam głową. Zaczęłam śpiewać.
„Whatever you do, I'll do it too. Show me everything and tell me how”. Michał bębnił w perkusję,
Piotrek kołysał się w tak muzyki. Pozostali z uśmiechami kiwali głowami w rytm.
„Something's familiar about these strangers like me ...I wanna know”.
Kiedy skończyłam śpiewać, chłopaki zaczęli klaskać. Pierwszy odezwał się
Michał:
- Wow, Monika… to było…. po
prostu… jak Phil!
Uśmiechnęłam się z satysfakcją.
Piotrek chwilę zmawiał się z Michałem. Wyglądał na niezdecydowanego. Patrzył na
pozostałych. Wreszcie uśmiechając się podszedł do mnie.
- Masz tą fuchę – orzekł. – Sorry
chłopaki. Mamy już gitarzystkę.
Reszta wyglądała na zawiedzonych,
ale jednocześnie pełnych podziwu. Ja natomiast wciąż nie mogła w to uwierzyć.
Bo czy to w ogóle było możliwe?
Było już
dobrze po północy, kiedy wróciłam do domu. Razem z chłopakami siedzieliśmy do późna,
obmyślając sobie wspólną przyszłość. Trudno mi uwierzyć, że tak szybko
dogadałam się z dwójką starszych, poważniejszych chłopaków. Michał był
dowcipnym romantykiem, moim ideałem. Piotrek to był mały szaleniec z mnóstwem
pomysłów i brakiem czas na ich realizację. Razem bawiliśmy się świetnie,
chociaż wątpiłam czy zostaniemy zespołem. Było oczywiste, że każde z nas
chciało czego innego. Przez nasze pierwsze dwa lata było nam ciężko. Ale
przebrnęliśmy. Nie to było jednak najważniejsze: przecież jedziemy na
Przystanek Woodstock!
Najlepsze opowiadanie, jakie kiedykolwiek widziałam :) Jesteś świetną pisarką :)
OdpowiedzUsuńHmm. Zapowiada się naprawdę fajnie. Coś wziętego prosto z życia, niewymyślne. Połknę pewno w całości, ale mam jedną uwagę. Staraj się używać zamienników. Chociażby za często i za gęsto powtarza się imię Michał. Zamiast tego wtryniaj między słowa: piwnooki, chłopak, kasztanowowłosy ideał, szesnastolatek etc, etc.
OdpowiedzUsuńKejt :3