poniedziałek, 27 sierpnia 2012

III Warszawski Lot Part III


Cały dzień spędziliśmy na sesji nagraniowej. Krótka przerwa na obiad była jedyną przerwą w ciągu całego dnia. Był już wieczór, kiedy skończyliśmy, a Stelmach po chwili już zaganiał nas do studia. Pośpiesznie nałożyliśmy słuchawki. W tle brzmiała jedna z nagranych dzisiaj piosenek. Stelmach uśmiechnął się do nas i zaczął:
- Pastelowy Świat Rocka, tutaj jak zawsze Piotr Stelmach. Na początku jak zwykle Black Celebration Depeche Mode, a następnie coś mniej pastelowego. W tym tygodniu przywiozłem coś, a raczej kogoś, z podróży. Podróży na osławiony Przystanek Woodstock. Zespół, który właśnie mogliśmy słyszeć, ściągnąłem wprost z festiwalowej sceny. Band Birds. Przedstawicie się.
Michał spojrzał zdezorientowany na dziennikarza, który pokręcił głową i westchnął.
- Więc obok mnie w studiu siedzi Michał Kotecki, perkusista zespołu. Następny jest Piotrek Toczański, basista i założyciel. Gitarzystką jest Monika Dereszowska. Świeżym, bo znalezionym przez trio na festiwalu jest wokalista-klawiszowiec Szymon Daniecki.
Przywitaliśmy się nieśmiało, a Stelmach ciągnął dalej.
- Słysząc koncert Band Birds, byłem miło zaskoczony. Chociaż zagrane na festiwalu „Invisible Touch” Genesis, „Layla” Dereka and The Dominos oraz „Livin’ In The Edge” Aerosmith nie należą do moich gustów, ale naprawdę jestem pod niemałym wrażeniem. Niezwykły, energetyczny rodzaj gry rozruszał publiczność. Może coś zaprezentujemy…
W tle rozległy się pierwsze riffy Layli. Dziennikarz zasłonił ręką mikrofon.
- Hej, odzywajcie się. Nie możecie być tacy sztywni. Zadam wam kilka pytań, okay?
Ponuro pokiwaliśmy głowami. Byliśmy zupełnie nieprzygotowani. W tle zabrzmiały ostatnie akordy gitary, a Stelmach uśmiechnął się pocieszająco i ponownie wszedł na antenę.
- Ten materiał nagrywałem z zespołem jeszcze dzisiaj w radiowym studiu. Może jednak dosyć mojego głosu i o zespole opowie nam… Michał.
Wywołany jakby skurczył się w sobie i niepewnie zaczął:
- Zespół powstał 14 października ’99. Zaczynaliśmy skromnie, jako trio… Było nam ciężko, często się kłóciliśmy, ale jakoś przebrnęliśmy przez to wszystko i znaleźliśmy się na festiwalu. A tam z kolei znaleźliśmy Szymona.
- Przypomnijcie, jaka była pierwsza piosenka, którą zagraliście razem? – spytał dziennikarz, który widocznie był świetnie przygotowany pod nagrania, bo dzisiaj nagrywaliśmy również High Hopes.
- To było „High Hopes” Pink Floydów… - uśmiechnął się do Szymona Michał. Dziennikarz skinął głową realizatorowi za szybą i poleciała kolejne piosenka. Widać obaj radiowcy byli zadowoleni.
Wywiad trwał prawie półgodziny, po czym Stelmach wrócił do swojego świata alternatywy. Przysłuchiwaliśmy się kolejnym piosenkom, a na pożegnanie Stelmach podał jeszcze telefon w sprawie kontaktu z naszym zespołem. Wreszcie wyszliśmy ze studia, zmęczeni po całym dniu grania i jeszcze ten wywiad… Chyba nie poszło tak źle. Stelmach wyglądał raczej na zadowolonego.

1 komentarz:

  1. Świetny blog *__* będę wpadać ;)

    zapraszam do mnie
    http://mojenudnezyciee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń