piątek, 17 sierpnia 2012

II.Przystanek Woodstock Part II


Michał siedział na trawie oparty plecami o scenę. Tuż obok niego leżał Piotrek, rozleniwionym wzrokiem obserwując zachodzące słońce. Widząc mnie i Szymona, lekko się podniósł i jakby retorycznie zapytał:
- To co zagramy?
- Aerosmith - odparłam przebiegle, spoglądając na krzywiącego się Michała.
- Monika, nie zaczynaj...
- Ale ja chcę - rozłościłam się niczym rozpieszczony bachor. Na dodatek tupnęłam nogą, żeby pokazać jaka jestem obrażona.
- Ile Ty masz lat, co? Zagramy coś innego.
- W takim razie zagracie BEZ gitarzystki - prychnęłam lekceważąco. Michał westchnął.
- Dobra, już dobra. Ale drugą piosenką będzie coś Genesis.
Zadowolona pokiwałam głową. Piotrek aż jęknął.
- Skubaniec. A ja to co?
- Czy nie prostsza będzie Layla Dereka i Dominiosów?
- Nasze oczy zwróciły się na Szymona, który zadał to pytanie.
- Co Ty tam bredzisz? - zakpił Piotrek.
-W gruncie rzeczy dobry pomysł - Michał wstał i otrzepał się z trawy. - Layla będzie najlepsza. To jak, panno obrażalska?
Niezbyt udanie bezgłośnie sparodiowałam jego wypowiedź. Ten tylko chwycił mnie wpół i śmiejąc się, niemalże zwalił na trawę.
- Wy nigdy nie wydoroślejecie - podsumował Piotrek, strzepując trawę ze swoich spodni.
W naszym polu widzenia pojawił się jeden z organizatorów.
- Gotowi? - poważniejąc, lakonicznie pokiwaliśmy głowami. Michał zapytał:
- Dużo mamy czasu na występ?
- Piętnaście minut? - zawahał się organizator, oczekując odpowiedzi.
- W porządku - orzekł Piotrek i wskoczył za organizatorem na scenę. – Więc zaczniemy Invisible Touch, potem Layla, skończymy Livin’ In The Edge. Zgoda? Chodźmy już. Wzruszyłam ramionami i wyrywając się z objęć Michała ruszyłam za nim.
Przecież nie mogliśmy pozwolić publiczności długo czekać. Jedynie Szymon przez krótką chwilę stał jakby niezdecydowany.
- Idziesz?
Pokiwał głową i ruszył za nami. Ja musiałam swoją miną przyznać, jak się denerwuję, bo Szymon zagadnął:
- Denerwujesz się?
- A Ty?
- Ja ogólnie trochę nerwowy jestem – uśmiechnął się nieco niewyraźnie. Michał cicho zagwizdał, nasłuchując okrzyków publiczności. Stawały się coraz głośniejsze. Nie pozostało nam nic innego, jak pójść na scenę. I zagrać!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz